Za nami pierwsze urodziny Blanki. Impreza „roczkowa”, to jedna z najważniejszych w życiu, więc chcieliśmy urządzić ją z „pompą”. Po czasie możemy stwierdzić, czy lepiej robić takie przyjęcia w domu, czy w knajpie… Oto nasze przemyślenia.
Urodziny dziecka w domu – plusy
1. Licząc koszty urządzenia imprezy w domu, a podobnej (na tę samą ilość gości i z tak samo bogatym menu), w restauracji, stwierdzamy, że wydalibyśmy tyle samo. Ale jest tu pewien haczyk. Z domowej imprezy zostało nam jedzenia na kilka ładnych dni po. Za te same pieniądze, dodatkowo wzbogaciliśmy ilość rodzinnych gadżetów o dwa stoły cateringowe i 12 kocy z Ikei. A że planujemy jeszcze w przyszłości trochę pobawić się w organizowanie imprez dla rodziny i znajomych, jesteśmy „na plusie”. A… i jeszcze w tej cenie zaoszczędziliśmy sobie sprzątania i zmywania kupując papierowy obrus i plastikowe naczynia. Uwierzcie, wyglądały tak, że goście dopiero po ich wadze orientowali się, że nie są cenną domową zastawą.
2. Jak już wspominałam, urodziny malucha, to impreza „dzieciowa”, a dzieciom nigdzie nie będzie lepiej, jak w domu, nawet jeśli to dom kuzynki, czy przyjaciółki. Domowe warunki umożliwiły wszystkim gościom z maluchami dokonanie wieczornych rytuałów, takich jak kąpiel, czy przeczytanie bajki i utulenie do snu w dobrych warunkach. Dzieci nie płakały ze zmęczenia, nie snuły się pod stołami, tylko grzecznie położyły się spać w łóżeczkach i własnych piżamkach. A zadowoleni rodzice mogli dalej się bawić…
3. W domowych, ogrodowych warunkach mieliśmy masę możliwości do uatrakcyjnienia imprezy, a jak wiadomo, w restauracji za dosłownie wszystko trzeba dopłacać. U nas został wyciągnięty łuk dziadka Blanki, co stanowiło nie lada atrakcję dla większych dzieci i jak się okazało… dla wszystkich dorosłych, zwłaszcza panów. Pod wieczór rozpaliliśmy też ognisko, a przecież nic nie robi takiego klimatu na ogrodowej imprezie.
Urodziny dziecka w domu – minusy
1. Praca, praca i jeszcze raz praca. Najpierw gotowanie, później dekoracja, a na koniec, chyba najgorsze, sprzątanie. U nas, na szczęście to wszystko podzieliło się na trzy osoby. Ale za to jaka satysfakcja jest, gdy wszyscy zachwycają się twoimi daniami, a nie kucharza z knajpy, czy twoim wystrojem stołu, a nie dekoracjami restauratora. W dniu urodzin Blanki wszyscy pracowaliśmy na pełnych obrotach od 7 rano, ale i tak bawiliśmy się do później nocy, więc chyba nie było aż tak ciężko…
2. Czas… Faktem jest, że własna organizacja takiej imprezy zajmuje dużo czasu. W trakcie przygotowań, chyba z 5 razy musieliśmy wyruszać do sklepów. Nie wspominając już o kurierach, którzy codziennie, przez cały tydzień przynosili nam paczki z akcesoriami urodzinowymi.
Wszystko z pewnością zależy od tego, jak funkcjonuje rodzina, od ilości zapału, energii i czasu, ale my zdecydowanie polecamy urządzania tego typu przyjęć u siebie. Mieliśmy z tego dużo więcej funu, niż zmęczenia.